Miesiac prawie mija od ostatniego posta, ale stwierdzilem ze nie starczy mi slow w moim skromnym arsenale zeby raz po razie obrazowac tragedie jaka jest zwiazana z niepisaniem mgrki.
A w tle niepisania dzialo sie calkiem duzo. Zrobilem sporo kilometrow bolidem, widzialem Daleki Wschod (nic ciekawego - dla porownania heimatstadt), bedac tu i tam zebralem troche (10) pktow do nowego prawa jazdy, przezylem swoja wlasna wersje swinskiej grypy, nadrobilem chociaz czesciowo zaleglosci filmowe z ostatniego roku... powoli zblizam sie juz do momentu w ktorym wyczerpia sie wszystkie inne mozliwosci spedzania duzych ilosci czasu i zostana tylko algorytmy rutingu w sieciach wewnatrzukladowych adaptujace sie do zmiennych transferow na laczach. Z drugiej strony wlasnie sciagnal mi sie drugi sezon Flight of the Conchords. Temperatura otoczenia tez jakos nie nastraja do pracy umyslowej. Liczac na cud siadam czesto do kompa.
Wniosek - jakas szansa gdzies tam sie kryje. Podejrzewam ze potrzebna jest tylko odpowiednia ilosc Coli i Ptasiego Mleczka - taka wartosc progowa cukru i kofeiny pozwalajaca przejsc na wyzszy poziom abstrakcji, na ktorym pisanie pracy to betka.
Na horyzoncie wypoczyknowym jak okiem siegnac tylko sluby, chrzciny i komunie - praktycznie zaslonily caly kryzys.
A z racji chrzcin znowu powita nas Barcelona...
Barcelona es poderosa (¡ella tiene el poder!)
piątek, 22 maja 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)