poniedziałek, 23 lutego 2009

Drugi poniedzialek... pierwsza stluczka

Poniedzialek zastal mnie ze spodniami mniej wiecej na wysokosci kolan - niby moge juz biegac, ale wszystko co robie na razie wyglada dosyc pokracznie. Wielki Szu wyjechal na caly dzien, wiec musze przyjmowac na klate wszelakie issues.  

Szlo calkiem dobrze, dopoki KM nie zadzwonila z glownego ronda glownej ulicy, ze wlasnie udalo sie jej zaliczyc pierwsza w zyciu stluczke wlasnym samochodem z wlasnej winy. Przedstawila to w sposob iscie obrazowy i spokojny. Spokojny do tego stopnia, ze biegnac po kogos kto mnie tam zawiezie zgubilem na produkcji klucze do serwerowni. Czego to sie nie robi dla ukochanej. 

Na szczescie jak sie okazalo stluczka nie byla z winy KM, strat w ludziach nie bylo, a strat w bolidzie trzeba bylo szukac ;). Koniec koncow prawy reflektor prawdopodobnie do wymiany, winny taksiarz nie zdecydowal sie na wygorowana cene za ktora bylismy w stanie sie odwalic i zapomniec o sprawie, wiec jutro czeka nas szukanie Hestii w Pile. To co tygryski lubia najbardziej. 

Szybko wyjasnila sie takze sprawa z kluczem. Klucz jak to klucz. Zostal w zamku. Do serwerowni... na szczecie zaden niecny czlonek SSWC nie byl w poblizu i serwerownia pozostala nietknieta. 

1 komentarz: