wtorek, 31 marca 2009

gotowi... do startu... do domu!

Temat to skrot naszej dzisiejszej wycieczki na bieganie.

Udalo nam sie wyjsc z domu, a nawet dojsc do skraju pobliskiego lasu. Skraj nie przedstawial sie najlepiej - grupki dresow wygladaly z daleka raczej nieprzyjaznie. Z bliska okazalo sie ze to biegacze, rozciagajacy sie, albo odpoczywajacy przed kolejna petelka po lesie, takze zamiast zagrozenia poczuc moglismy tylko zawstydzenie ze my biegamy tak slabo i wolno, a oni w swoich biegowych obcislych gatkach smigaja niczym sarenki pomiedzy drzewami. Szczegolnie ze dziwnym zrzadzeniem losu bieglismy w przeciwnym kierunku niz WSZYSCY.

Zawstydzenie nie potrwalo jednak dlugo, bo KM przebiegla petelki pol, a ja jej pol i jeszcze jedna swoja - i wielce zziajany oddalilem sie spowrotem na kanape do domu.

Moze nastepnym razem bedzie lepiej.

poniedziałek, 30 marca 2009

Nike challenge vs Pila challenge

W Nike challenge zabieraja sobie nawzajem buty i przepychaja sie przed soba i staraja sie byc lepsi. W Pila challenge nie mozemy sie z KM zebrac zeby zalozyc te buty, a nim wyjdziemy trzy razy jedno oglada sie na drugie ze moze jednak nam sie nie chce i moze zostaniemy w domu...

Ta notka miala sprawic ze bedzie nam glupio nie pobiec - i pobiegniemy. Sam w to nie wierze. Ale skoro ciagle ludze sie ze magisterka napisze sie sama, to moze i buty wyprowadza sie na spacer bez mojej ingerencji.

I tak na pewno schudlem dzisiaj z kilogram podczas lokalnego pandemonium wywolanego przez USAnina Z Wesela. Ciekawe - ziomek rodem z kraju ludzi bezblednych i idealnych a jak zaczal psuc to juz mu sie tak spodobalo ze rozwalil pol fabryki pilskich snow.

W takim stanie opuszczalem miejsce pracy



Wszyscy trzej czy czterej dotychczasowi czytelnicy z radoscia powitaja nowa czytelniczke - jej indianskie imie bedzie brzmialo Tajna Czytelniczka Z Terytorium Wroga. Strzezcie sie. Nie straszne jej nawet zszywane zszywaczem podeszwy rozmoczonych Lodzkim toksycznym deszczem butow.

Zbliza sie zatem dzien w ktorym Ci ktorzy nie mieli czytac, przeczytaja.

Starczy. Pilaschmerz przybiera chwilowo na sile.

czwartek, 26 marca 2009

HP vs Kunio podczas nocnej gali w Pile

Dzien wczorajszy zapowiadal sie spokojnie i jak to zwykle bylo wynikla z tego seria niefortunnych zdazen ktora doprowadzila mnie do biegania po drukarni o 23.00...

Ale od poczatku. Jest sobie siec. Dzwonia do admina

'adminie pomoz!!!'

no to admin loguje sie do switcha. Przeciez nie musze ruszac tylka. Nic bardziej blednego:

'maximum telnet sessions active, log in again later'

taa... a ja jestem jedynym pracujacym w tym tygodniu adminem. Coz - HP to shit, wiec sie zwiesil odrobine - pojade podlacze sie z konsola i zobacze o co tam kaman. Jade wiec, przyjezdzam, odbieram po drodze 40 telefonow z ludzmi ktorych zycie zalezy od tego czy swiatlowod wiedzie swiatlo czy nie. Zajezdzam, pokonuje 10 kilometrow drogi z jednej serwerowni do drugiej, znajduje kabel konsolowy (kazda jedna seria HPkow ma inny wiec zadanie jest problem NP-trudnym), podlaczam...

'maximum telnet session active, log in again later'

I kto mi powie ze nie warto wydac kasy na precious Cisco?? Na szczescie kasa na zielone kombajny zostala juz wydana wiec na HPku zostaly tylko rzeczy za ktorych odlaczenie nie zostane wywalony z pracy - szybkie spojrzenie na zegarek, celne pchniecie walesajacym sie nieopodal drutem, chwila strachu... i po 5 minutach HP radosnie przesyla pakiety wszelkiego rodzaju w ta i spowrotem.

W nastepnym odcinku dzielny admin zmierzy sie ze szczurami, ktorych glowna rozrywka jest przegryzanie kabelkow. Taki szczur czuje dane w kablu i nie moze sie poprostu powstrzymac.

sobota, 21 marca 2009

Pierwsza Sobota w Pile

... W kazdym razie pierwsza wspolna sobota i pierwsza podczas ktorej nie pracujemy.

Z racji tego ze slonce zawitalo razem z odrobina wiosny na Pilski padol - wybralismy na maly spacer (czyli obeszlismy polowe miasta). Okazuje sie ze Pasaz (jest tylko jeden wiec nie trzeba mowic ktory) jest dosyc pusty, tak samo w centrum handlowym jakos nie widac zbytniego ruchu... w nastepnym tez nie. Gdzie podziali sie ludzie?

Ludzie zebrali sie na targowisku ktore przypomina Manhattan sprzed okolo 5lat, moze wiecej ;). Wypelnili go prawie po brzegi, szczegolnie watpliwej jakosci bary serwujace golebie i sroki w bulce lub na zapiekance. Bylo wszystko czego mozna oczekiwac po tego rodzaju targu. Pojawili sie nawet dwaj Indianie - spiewajacy z playbacku polskie piosenki religijne (sic!). Zakupiwszy podrabiane ptasie mleczko opuscilismy lokacje. Mimo tego ze tetnila zyciem niczym serce tego miasta.

Magisterka znowu przegrala walke ze wszystkim innym. Tym razem takze z TheOffice (www.watchtvsitcoms.com/theoffice.php) ktore obecnie urzeka nas tym bardziej, ze jestesmy wlasnie w jakims takim Scranton, a moj szef swoimi kawalami potrafi wywolac na czole iscie mangowa wielka krople.

KM mowi ze idziemy biegac. Proponuje zaklady - twierdze ze nic z tego nie wyjdzie, stawiam browara w Sznie kazdemu kto uzna ze bedzie inaczej w ciagu najblizszych 24h ;).

Pila pozdrawia

piątek, 13 marca 2009

Wiosna w Pile

Wiosna w Pile... wczoraj 10C ciepla, dzisiaj 10cm sniegu. Zgodnie z klasyka - skoro mamy zamiar pokonac trase Pila - Szczecin musial nastapic jakis OPAD. Dzieki temu zaliczymy juz chyba 10 raz droge mokra, brudna i nieprzyjemna. Jak milo wracac do domu...

Wydarzen nie bylo wiele, stad tez razacy brak jakiegokolwiek inputu na blogu. Jedyne co mogloby byc warte opisanie to wizyta hydraulika, ktory jak juz przyszedl, trudno bylo sie go pozbyc bo generowal robote sam dla siebie.

Zaczelo sie od wymiany wezyka przy baterii. Niby super - wymienil. Sprawdzil czy czasem nie cieknie drugi. Sprawdzil na tyle skutecznie ze niezbedna byla wymiana. Jak juz mu sie wysypaly pomysly to wymienil odrazu syfon zeby bylo na cacy. Gdy juz sie wydawalo ze pelen success, stwierdzil ze dopusci mi jeszcze wody do Junkersa bo tak przeciez byc nie moze. Dopuszczenie wody zakonczylo sie odsuwaniem pralki, wymiana wezyka i zaworka, zakrecaniem wody na 1h i pelnym wachlarzem akcji ktore przeszkadzaly mi ogladac jak Ruscy bija Polakow w siatkowke.

Dobrze (dla mnie) ze mial juz fakture przygotowana wczesniej i wzial na klate to co sam mi popsul zeby naprawic. Rezultat calej operacji nie jest porazajacy, ale suchy. I to sie najbardziej liczy w tym przypadku.

Tango trwa. A magisterka stoi pod sciana i nikt nie chce jej prosic do tanca. Una música brutal... melodías de dolor

wtorek, 3 marca 2009

Kolejna Lekcja Zycia + Dobrzy Ludzie w Pile

Weekend w Szczecinie okazal sie spokojny, mimo obaw przed piciem wodki z MM. Okazalo sie, ze jak to kiedys do znudzenia powtarzal Pastor z Suwalk - starzejemy sie. Starzejemy sie do tego stopnia ze jedni zostaja szczesliwymi rodzicami, a inni lapia wstret do alkoholu, chociaz nie zlapalo ich cos takiego przez ostatnie 20lat... 

Niedziele zdominowaly niecne zamiary tesciowej, ktora ma zamiar zniszczyc wszystkich swoja odwaga i pojechac do HK. Sama. SAMA. Krotko mowiac - dosyc grubo, ale jesli wszystko sie uda, to czapki z glow i wielki szacun. A wierze ze sie uda mimo tego, ze wszyscy beda mieli w rodzince lekko miekkie kolana przez te 20h niepewnosci. Ale tesciu sie ucieszy i pewnie lzej bedzie mu zniesc widok ponad stu statkow czekajacych na redzie w 

Poniedzialek nieciekawy, pod znakiem magisterki. Za to wtorek obfitujacy w brak czasu. Po sniadaniu zjedzonym o 14.30 bylo juz latwiej. Przez cale 1,5h. Wyjezdzajac spod pracy spadlem z jakiejs kostki na cos co mozna nazwac jedynie jako 'brak kostki'. Spotkanie mojego lichego zawieszenia z tym wlasnie brakiem zaowocowalo mala bomba z opoznionym zaplonem. Jezdzac po miescie (nie smiac sie), zaczelismy slyszec odglosy z rodzaju takich co kosztuja 1000zl. Ogledziny na parkingu Biedronki daly podstawy zeby myslec ze niedlugo odpadnie kolo :D. 

Na nasze szczecinskie szczescie, w Pile sa Dobrzy Ludzie. Okazalo sie ze za Biedronka byl komis samochodowy, w ktorym nasi nowi ziomkowie z Pily wykazali sie nieslychana dobrodusznoscia, ofiarowujac nam kawal ziemi, kawal dykty, kawal lomu, kawal dywanika samochodowego, oraz w pelni sprawny lewarek pneumatyczny. Niczym McGyver zlozylem to wszystko w ZestawDoZdejmowaniaKola i uzylem zgodnie z przeznaczeniem. Wystarczylo nagiac lekko tu i tam i bolid byl znowu w pelni sprawny. A Dobrzy Ludzie nawet nie chcieli na browara. Nie chcieli takze przyjac bolidu na zamiane, bo nie mieli ani jednego auta ktore byloby w tym samym przedziale cenowym co bolid. Moze poprostu sie nad nami zlitowali? Zobaczyli ze ludzie w Stettin musza jezdzic takimi samochami i zal sie chlopakom zrobilo. Tak czy owak - jako ze szczescie sprzyja lepszym - oglaszam butnie ze jestesmy LEPSI. Prawie jak PEPSI.

Dodatkowo w Polsyfie Polacy tluka zdrowo Ruskich w siatke. Zyc nie umierac.